Golfowe podróże cz5 ADAMSTAL

Jeszcze nigdy na tych łamach nie napisałem felietonu na emocjach. Nawet po wizycie w Bułgarii, poznając tamte pola, powiedziałem sobie, że napiszę o nich jak ochłonę. Tym razem nie będę czekał. Nie mogę, muszę podzielić się emocjami.

Reklama

Należę raczej do tej części Polaków, którzy Austrię, bo dziś o niej, poznałem raczej dobrze. Lubię Wiedeń, znam Salzburg, Graz, ale i naddunajski Tulln, czy Linz. Zjechałem ten kraj wzdłuż i wszerz i co ważne nie autostradami, świadomie z nich rezygnując.

Statystyczny Polak powie – byłem w Austrii. Jednak zwykle ma na myśli tranzyt na południe, co znaczy był na austriackiej autostradzie. Część z nas zna austriackie ośrodki narciarskie. To świetne miejsca, jednak Austria piękniejsza wg mnie jest bez śniegu. Namawiam wszystkich do wycieczki po tym kraju drogami landowymi czy lokalnymi. Kiedyś już opisywałem dolną Austrię, do której nam najbliżej. Okolice Poysdorfuz gdzie golf miesza się z winnicami. Miałem wrażenie, że znam dolną Austrię. Tym razem wybrałem się w jej południowe części, okolice Lasu Wiedeńskiego. Miejscu, gdzie częścią dolnej Austrii są już Alpy Wschodnie, jej najniższe wypiętrzenia.

Zobacz także

Od lat wybierałem się na pole Adamstal. To miejsce, gdzie od lat odbywają się zawody European Tour jak i Challenge Tour.

Z nadzieją poznania ciekawego pola wybraliśmy się do Adamstal. Kiedy przyjechałem na miejsce nic nie dało mi do myślenia, że domek klubowy, podobny do dużego schroniska znajduje się w ciasnej górskiej dolinie. Miła Pani na recepcji, kiedy powiedzieliśmy, że jesteśmy ze swoimi wózkami i chcemy spacerować, popatrzyła się na nas z politowaniem. Zapytała czy jesteśmy pewni. Pomyślałem, że warto posłuchać lokalersa i zainwestować w melexa. Zrobiliśmy to i były to najlepiej zainwestowane 37 euro w życiu. Nie wiem jak przeżylibyśmy bez buggi.

Kilka sezonów opowiadałem ludziom o podejściach na Karlstain w Czechach, emocjonowaliśmy się górskimi Ropicami czy Ostravicami. To, co zobaczyłem na Adamstal jest w zestawieniu do tego co dotychczas, jak porównianie trackingu na Morskie Oko z wyjściem na Mont Blanc. Nie wyobrażam sobie tego, jak mógłbym przejść pieszo to pole pchając wózek. Płaski na tym polu jest tylko jeden dołek – pierwszy. Choć i tak różnica między tee a greenem to jakieś 5 metrów nad poziomem morza. Potem zaczyna się Golgota. Każdy dołek albo idziesz w górę albo bijesz w dół, w przepaść. Może kiedyś dowiem się, jaka jest różnica wzniesień, ale szczęśliwy jeżdżąc golfowym samochodzikiem miałem wrażenie, że podjeżdżaliśmy i zjeżdżaliśmy drogę trzy razy jak na beskidzką Równicę. Powód do radości, że skorzystaliśmy z autka jest o tyle ważny, że mogliśmy z radością podziwiać piękno tego pola. Zmęczenie idąc pieszo na pewno zabiłoby piękno widoków, które nas otaczały.

Zagrałem już blisko trzy setki pól. Nigdzie dotąd nie doznałem takich emocji z obcowania z przyrodą jak na Adamstal. Nigdzie nie słyszałem tak ciszy jak tam.

Niemałe góry, wielkości naszych najwyższych szczytów beskidzkich i usytuowane tam pole. Cicho jak makiem zasiał i niesamowicie zielona zieleń. Nie jest to pole sztuczne. Schodząc z farwaya w głąb lasu czujemy się jakbyśmy wybrali się na pieszą górską wycieczkę. Grając na dołku widzimy kunszt projektanta. Trafiliśmy przy tym na piękną pogodę i błękit nieba doskonale kontrastował z soczystą zielenią i piękną bielą bunkrów. Pole ma wiele swoich uroków. Jednym z nich jest miejscowy Marschal, który jest też staterem na pierwszym tee. Zanim wystartowaliśmy, przez 10 minut opowiadał nam o polu, okolicach, historii regionu. Był w tym tak autentyczny, że pole warto odwiedzić tylko dla niego. Kiedy dowiedział się, że jesteśmy z Polski zrobił oczy jakbyśmy przyjechali z Samoa Zachodniego :). Dlatego zachęcam Was do odwiedzania tego miejsca, żeby wiekowy już co prawda fantastyczny lokalers przekonał się, że i my w golfa gramy. Dziś nie będę Wam opisywał poszczególnych dołków. Nie wiem, który miałbym wybrać jako najlepszy. Mnie zachwyciło całe pole. Jest to miejsce fantastyczne. Połączenie wyprawy na Stożek z kijami golfowymi. Choć moim celem jest poznawanie nowych miejsc, odwiedzanie jak największej liczby nowych pól (między innymi po to, żeby Was zachęcać do ich odwiedzania), wiem jedno. Na Adamstal pojadę jeszcze nie raz. To pole magiczne warte tego, żeby z Polski jechać tylko po to, żeby je zobaczyć. Dziś mogę śmiało napisać. Austria ma fantastyczne ośrodki narciarskie, fantastyczny Wiedeń i … niezapomniany Adamstal

Adamstal – podsumowanie

Jakość resortu: perfekcyjna;
Atrakcje: góry, dzika przyroda, lokalne piwo
Odległość od Cieszyna i Bohumina: 370 km.